piątek, 20 marca 2020

Pandemia a depresja - czego się boję


Pandemia a depresja, tak no jak wszyscy wiemy na świecie zrobiło się ciekawie. Panika, izolacja w domu, odbijanie się od ściany do ściany w tym że domu, widmo wirusa krążące wokół nas, jak w tym wszystkim się odnaleźć i nie zwariować? Mnie nie pytajcie, ja już i tak mam „żółte papiery”. Jednak jak sobie poradzić gdy się jest w trakcie leczenia depresji? Też tego nie wiem, ale wiem jedno przytłacza mnie strasznie fakt, że nie mogę się ruszyć z domu. Nawet nie dlatego, że mi w nim źle czy coś. Przytłacza mnie to, że walczyłam sama ze sobą długo by pozbyć się irracjonalnego lęku przed wyjściem z domu. Przez kilka lat moja głowa, moja depresja sprawiły, że byłam więźniem we własnym domu, na własne życzenie izolowałam się do wszystkiego i wszystkich. Od kiedy zaczęłam się leczyć, najpierw tylko farmakologicznie teraz już z pomocą psychologa mój lęk i izolacja powoli ustępowały. Nadal jestem ogromy domatorem, jednak powoli zaczynałam funkcjonować w miarę normalnie w strukturze społecznej, zaczęłam na nowo spotykać się ze znajomymi, wychodzić do kina, po prostu wychodzić sama z domu. Pierwsze próby wychodzenia to były małe wyjścia do sklepu, wielkim wydarzeniem dla mnie było pojechanie samej do mojego psychologa, na pierwsze wizyty zawsze ktoś ze mną szedł, by mnie zaprowadzić pod gabinet poczekać i zaprowadzić do domu. Swoją drogą kicha, co nie? Nie masz w sobie tyle siły by wyjść samemu.  No a teraz gdy powoli robiło się lepiej jebut i mamy pandemię, którą lepiej jest przeczekać w domu aby nie narażać siebie oraz innych. Znów czuję się bezsilna, tak jak wtedy gdy już wiedziałam, że jest źle ze mną ale jeszcze nie miałam siły o siebie zawalczyć, siły poprosić o pomoc. Boję się jak to wszystko, ta izolacja podziała na depresję, czy ja pogłębi, czy nie? Bo chyba niczego się tak nie boję w tej chwili (zdrowiejącej depresji) jak tego, że ona znów wróci i nie dość, że wróci to jeszcze dotknie najbardziej tych, których kocham najbardziej. Pal diabli mnie, ja już w czarnej dupie byłam, ba nadal w niej jestem, choć już nie na samym jej dnie. Ale wiem jak bardzo moja choroba dotyka moją rodzinę, wiem ile złego już im wyrządziła (no dobra wyrządziłyśmy w końcu siedzimy w tym obie i ona i ja). Obecnie jest dużo lepiej, na polu rodzinnym też to zauważam, ale co będzie teraz? Nie wiem i wiedzieć nie mogę, dlatego się boję. Cała pandemia zmieniła świat, zmienia go na naszych oczach, jak będzie po niej? Czy zdamy test człowieczeństwa i po raz pierwszy od dawna przestaniemy wracać uwagę tylko na swoje potrzeby? Na razie wydaje się, że tak, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Musimy sobie jakoś poradzić i ci zdrowi i ci chorzy. Jednak jeśli macie koło siebie kogoś z depresją to bądźcie jeszcze bardziej czujni, bo to co się dzieje na świecie może dość mocno wypłynąć na psychikę, a jak ktoś już ją ma w kiepskiej kondycjo to tym bardziej. Zadzwońcie, pogadajcie, pośmiejcie się razem (oczywiście zachowując wszelkie zasady ostrożności). Trzymajcie się wszyscy zdrowo i nie dajcie się oraz koniecznie zostańcie w domu jeśli możecie.

lawina

  Mam uczucie, że wszystko się sypie, począwszy ode mnie, poprzez moje największe marzenie po moje małżeństwo. Dawno już w tych moich zmag...