Pandemia a depresja, tak no jak wszyscy wiemy na świecie zrobiło
się ciekawie. Panika, izolacja w domu, odbijanie się od ściany do ściany w tym
że domu, widmo wirusa krążące wokół nas, jak w tym wszystkim się odnaleźć i
nie zwariować? Mnie nie pytajcie, ja już i tak mam „żółte papiery”. Jednak jak
sobie poradzić gdy się jest w trakcie leczenia depresji? Też tego nie wiem, ale
wiem jedno przytłacza mnie strasznie fakt, że nie mogę się ruszyć z domu. Nawet
nie dlatego, że mi w nim źle czy coś. Przytłacza mnie to, że walczyłam sama ze
sobą długo by pozbyć się irracjonalnego lęku przed wyjściem z domu. Przez kilka
lat moja głowa, moja depresja sprawiły, że byłam więźniem we własnym domu, na własne
życzenie izolowałam się do wszystkiego i wszystkich. Od kiedy zaczęłam się leczyć,
najpierw tylko farmakologicznie teraz już z pomocą psychologa mój lęk i
izolacja powoli ustępowały. Nadal jestem ogromy domatorem, jednak powoli zaczynałam
funkcjonować w miarę normalnie w strukturze społecznej, zaczęłam na nowo
spotykać się ze znajomymi, wychodzić do kina, po prostu wychodzić sama z domu.
Pierwsze próby wychodzenia to były małe wyjścia do sklepu, wielkim wydarzeniem
dla mnie było pojechanie samej do mojego psychologa, na pierwsze wizyty zawsze
ktoś ze mną szedł, by mnie zaprowadzić pod gabinet poczekać i zaprowadzić do
domu. Swoją drogą kicha, co nie? Nie masz w sobie tyle siły by wyjść samemu. No a teraz gdy powoli robiło się lepiej jebut
i mamy pandemię, którą lepiej jest przeczekać w domu aby nie narażać siebie
oraz innych. Znów czuję się bezsilna, tak jak wtedy gdy już wiedziałam, że jest
źle ze mną ale jeszcze nie miałam siły o siebie zawalczyć, siły poprosić o
pomoc. Boję się jak to wszystko, ta izolacja podziała na depresję, czy ja
pogłębi, czy nie? Bo chyba niczego się tak nie boję w tej chwili (zdrowiejącej
depresji) jak tego, że ona znów wróci i nie dość, że wróci to jeszcze dotknie
najbardziej tych, których kocham najbardziej. Pal diabli mnie, ja już w czarnej
dupie byłam, ba nadal w niej jestem, choć już nie na samym jej dnie. Ale wiem
jak bardzo moja choroba dotyka moją rodzinę, wiem ile złego już im wyrządziła (no
dobra wyrządziłyśmy w końcu siedzimy w tym obie i ona i ja). Obecnie jest dużo
lepiej, na polu rodzinnym też to zauważam, ale co będzie teraz? Nie wiem i
wiedzieć nie mogę, dlatego się boję. Cała pandemia zmieniła świat, zmienia go
na naszych oczach, jak będzie po niej? Czy zdamy test człowieczeństwa i po raz
pierwszy od dawna przestaniemy wracać uwagę tylko na swoje potrzeby? Na razie
wydaje się, że tak, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Musimy sobie
jakoś poradzić i ci zdrowi i ci chorzy. Jednak jeśli macie koło siebie kogoś z
depresją to bądźcie jeszcze bardziej czujni, bo to co się dzieje na świecie
może dość mocno wypłynąć na psychikę, a jak ktoś już ją ma w kiepskiej kondycjo
to tym bardziej. Zadzwońcie, pogadajcie, pośmiejcie się razem (oczywiście
zachowując wszelkie zasady ostrożności). Trzymajcie się wszyscy zdrowo i nie
dajcie się oraz koniecznie zostańcie w domu jeśli możecie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
lawina
Mam uczucie, że wszystko się sypie, począwszy ode mnie, poprzez moje największe marzenie po moje małżeństwo. Dawno już w tych moich zmag...
-
Mam uczucie, że wszystko się sypie, począwszy ode mnie, poprzez moje największe marzenie po moje małżeństwo. Dawno już w tych moich zmag...
-
Pandemia a depresja, tak no jak wszyscy wiemy na świecie zrobiło się ciekawie. Panika, izolacja w domu, odbijanie się od ściany do ścian...
-
Tak to się dziwnie dość składa, ale depresja jak chyba każdy (albo prawie każdy) słyszał jest ni mniej ni więcej ale chorobą cywilizacyj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz